wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 2.

*Michael*
Czuję, że dzieje się z nią coś niedobrego. Coś jest nie tak, dlaczego nie chce mi o niczym powiedzieć?! Przecież jestem jej przyjacielem.
Przyjaciel... Co za okropne słowo. Wolałby być i przyjacielem, któremu mogłaby się zwierzyć i kimś, kogo ona by pokochała. Z kim mogłaby być... na zawsze. Kogo mogłaby przytulać i całować w każdej chwili. Z kim by zasypiała i budziła się codziennie. Na kogo obrażałaby się, po to, żeby on ją objął i dał buziaka. Chciałby, ale... To tylko marzenia. Tylko marzenia, które zastępuje w pewnym stopniu Naty, ale to nie to samo. On nie chce z nią być. On chce Mayę. Jednak Maya... najcudowniejsza dziewczyna pod słońcem...
Raczej woli inny typ chłopaka. Każdy z którym była, był taki sam. Przystojny, silny, muskularny... dupek, który ją wykorzystywał.
Wstał z łóżka i spojrzał na zegarek. 14:36. Powinien się szykować do kina z Natalie. Tak więc zrobił, pierwsze co idąc pod prysznic.
*Maya*
Rano wyszła z domku i jak obiecała mamie, tak wróciła akurat, gdy miała wyjechać na kilka dni do babci, ponieważ jej stan zdrowia znacznie się pogorszył. Mama dała Mai pieniądze na ten tydzień na jedzenie głównie, ewentualnie jak czegoś jeszcze zabraknie. Ale Maya chyba z nich nie skorzysta i sobie zostawi na kiedyś tam. Wody jest cała zgrzewka, jakieś przekąski są. A większego apetytu póki co nie miała, więc niczego sobie nie kupi.
Wyjechała. Z jej domu było widać długą ulicę. Niedługo po mamie została tylko czarna kropka, która w rzeczywistości była samochodem w oddali. Maya westchnęła. Nie wiedziała co ma zrobić. Znalazła jakieś słuchawki i MP3, której zawsze słuchała gdy miała doła. Czyli codziennie po kłótniach z mamą, ale teraz nie o nią chodziło. Słuchanie ulubionych piosenek przerwał jej dzwonek do drzwi. Miała w środku głęboką nadzieję, że to on. Zeszła po schodach. Nacisnęła na klamkę i otworzyła drzwi. Nie ukrywała swojego zawiedzenia, gdy okazało się, że to Valencia.
 - Cześć, trzymasz się jakoś? - przytuliły się do siebie i skierowały się w kierunku kuchni, gdzie Maya przygotowała im kakao.
 - Jakoś leci. Sama w domu przez tydzień, przynajmniej kłótni nie będzie. - wypuściła powietrze z płuc. Czasami miała wrażenie, że mama jej nie kocha.
 - Sama w domu? Trzeba to wykorzystać. - Val poderwała się i wzięła słomki do kakaa.
 - Jeśli masz na myśli imprezę, odpowiedź brzmi: NIE. Nie mam na to ani chęci, ani siły. - spojrzała na przyjaciółkę, po czym usiadła naprzeciwko niej przy ciemnobrązowym drewnianym stole na krześle tego samego koloru.
 - No dobra... Za to mam inną propozycję dla Ciebie. - telefon zadzwonił, przerywając blondynce wypowiedź.
//
Michael: Cześć. Na pewno nie chcesz spotkać się i pogadać?
Maya: Chcę, ale... Dzisiaj nie masz czasu, więc...
Michael: Jeśli mnie potrzebujesz, to odwołam kino.
Maya: Dam sobie radę. Niczego nie odwołuj.
Michael: Nie zabrzmiało to wiarygodnie.
Maya: Ale jest prawdziwe. Pa.
Michael: Zaczekaj. Co się z Tobą dzieje?
Maya: Ze mną? Wszystko w porządku, naprawdę.
Michael: Spodziewaj się mnie jutro.
Maya: Val czeka, pa.
Michael: Dobrze. Trzymaj się.

//
 - Jestem zmęczona. Chcę iść spać, więc... do jutra. - powiedziała Maya z trudem. Nie chciała, żeby przyjaciółka wychodziła... Ale Maya nie mogła już dłużej powstrzymać się od wybuchnięcia niekontrolowanym płaczem.
 - Dobrze, wyśpij się. Do jutra. - dały sobie buziaka w policzek na pożegnanie, po czym Valencia udała się w stronę swojego domu. Brunetka trzasnęła drzwiami i jak ślimak powlekła się na górę do swojego pokoju.
/
Po telefonicznej rozmowie z Michaelem, zasnęła i spała do 10 rano. Leżała na łóżku i myślała, jakby to było, gdyby wcześniej zareagowała. Nie byłoby Naty, byłaby ona. Wstała i poszła się umyć, ogarnąć, uczesać i ubrać. Gdy była gotowa ze wszystkim, nagle coś jej się przypomniało. Poderwała się na równe nogi po czym ubrała buty. Zamknęła drzwi na klucz, który potem schowała do prawej kieszeni dżinsowych krótkich spodenek. Dotarła nad jeziorko i wparowała do drewnianego domu. Zaczęła szperać w szufladzie obok jego łóżka. Wyrzuciła papierki po cukierkach, ołówki, długopisy, chusteczki i kilka zeszytów na skrzypiącą podłogę. Na samym dnie znalazła to, czego potrzebowała...
Pamiętnik Michaela.
Bała się go otworzyć. Nigdy przedtem nie odważyłaby się nawet szperać w jego rzeczach. Tym razem to była wyjątkowa sytuacja. Otworzyła na ostatniej zapisanej stronie. Wpis był dzisiejszy. Godzina 11:30, tak było napisane. Całe szczęście, że nie był tu wczoraj rano. Nigdy nie wiadomo co by zrobił widząc ją samą tutaj śpiącą, z rozmazanym tuszem od płaczu.
" Tak bardzo kocham Mayę... " tak zaczął się wpis. Mai zaszkliły się oczy, nie mogła czytać. Nic nie rozumiała... Czemu jest z Natalie, a w pamiętniku pisze o kimś innym? Czytała dalej.
"Naty to nie to samo. Jest cudowna, kochana. Myślałem, że pozwoli mi zapomnieć o Mai i da się skupić na tworzeniu czegoś, co da mi szczęście. A jest jeszcze gorzej. Maya chyba mnie unika. Znienawidziła mnie? Może coś się u niej dzieje? Czemu nie chce mi powiedzieć?" Na tym skończył wpis. Maya nie wiedziała czy ma się śmiać, czy płakać. Mu chyba chodziło o to, że kocha Mayę jako przyjaciółkę. Cierpi pewnie dlatego, że przyjaźń się dla niego liczy. To chyba jest prawdziwa wersja. Maya nie chciała robić sobie nadziei, że on może jednak czuć coś więcej. Odłożyła pamiętnik i rzeczy z podłogi na miejsce. Wyszła z domku. Zobaczyła kogoś, kto siedział przy jeziorze tak, że woda dotykała tego kogoś stóp. Buty były obok niego na piasku. Wiatr poruszył jego włosami. To jednak dziewczyna. Chyba, że facet z długimi kobiecymi włosami, w co wątpiła. Ruszyła w jej stronę. Postać coraz bardziej kogoś jej przypominała...

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 1.

*Maya*
 Mayi zabiło mocniej serce. Do cholery, z kim on tam jest?... Nie możliwe. Natalie? Zachciało jej się płakać.
 - Hej Maya! - Michael przytulił ją na powitanie. - Przedstawię Ci kogoś. To jest Natalie, moja dziewczyna. - objął ją ramieniem i dał buziaka w czoło. Mayi zrobiło się niedobrze. Zakręciło jej się w głowie. Nie wiedziała co ma robić... Poczuła się zraniona. Czy ona go k o c h a tak na serio? Nie mogła tego przyjąć do wiadomości, ale tak było i to dlatego teraz chciało jej się płakać. To już dawno się zaczęło, tylko ona nie chciała żeby to okazało się prawdą. Jednak jej podejrzenia się nie sprawdziły. Od początku miała rację - on jej nie kocha, a ona nie chciała złamanego serca. Ale zaczyna się łamać...
 - Hej Naty.- uśmiechnęła się smutno, podając jej dłoń. Miała gulę w gardle. - Coś nie najlepiej się czuję. Wrócę do domu... - cofnęła się z nadzieją, że Michael pójdzie za nią... Tylko, że on rzucił krótkie "Pa" i się odwrócił. Poczuła ucisk w klatce piersiowej. Rozpłakała się. Tylko nie to...
Napisała do swojej przyjaciółki, która dwa lata temu przeprowadziła się z Hiszpanii obok niej.
Maya: Valencia... Musimy pogadać. Drzewo. Za pięć minut.
Niemal natychmiast dostała odpowiedź: Daj mi sekundę. Już idę, coś się stało? :(
Maya: Opowiem Ci... ;(

 Gdy zobaczyła z daleka drzewo, które rozdzielało ich domy, zobaczyła już czekającą na nią blondynkę. Przytuliły się na powitanie.
 - Wyglądasz okropnie. - powiedziała Val, mierząc wzrokiem zdruzgotaną dziewczynę.
 - Dziwisz się? - opowiedziała jej całą historię. Wszystkie próby i tak dalej. Mimo to, że jest jej przyjaciółką to jest jedyna rzecz, o której jej nie mówiła.
 - Pff. Co za dupek. Chodź. Dam Ci kakao, obejrzymy film czy coś a ty się uspokój. Nie warto, serio.
*Michael*
 Maya chyba nie polubiła Natalie. Gdy powiedziała, że chce iść i źle się czuje, miał ochotę pobiec za nią... Ale po pierwsze Naty by się obraziła, nie mógłby jej samej zostawić, a po drugie... Chyba nie chciała jego towarzystwa. Była zdruzgotana. Nie pytał dlaczego. Nie przy Natalie. W sumie nawet jej nie kochał. Tylko mu się podoba, bo kocha Mayę, ale skoro u niej nie ma szans, bierze się za coś co jest realne. Jak Natalie sobie pójdzie to zapyta się Mayi o co chodziło. Albo teraz do niej napisze. Niemożliwe, żeby była zazdrosna. Może coś się stało, ale wolała mu o tym powiedzieć na osobności? Może coś z mamą? Coś z Valencią? Sam już nie wiedział. Wysłał wiadomość.
Michael: O co tak naprawdę chodziło?
Po kilku minutach dostał odpowiedź: Poważnie, po prostu źle się poczułam. Chyba zjadłam coś niezdrowego. :/
*Maya*
 - Nie powinnaś mu odpisywać. - stwierdziła Valencia, przeczesując ręką swoje idealnie ułożone blond włosy.
 - Może nie... W każdym razie to mój przyjaciel. Tej przyjaźni nikt mi nie zabierze. Muszę wrócić do domu... - skłamała. Nie chciała tam wracać i użerać się ze swoją mamą, jak na co dzień. Chciała odpocząć, a w domu nie czeka jej odpoczynek.
 - Jesteś pewna? Czujesz się lepiej? Odprowadzić Cię? - zadawała coraz to kolejne pytania.
 - Dam sobie radę. Nie jestem w przedszkolu. - uśmiechnęła się, założyła buty i wyszła. Nie wiedziała, gdzie ma iść. Przypomniało jej się o domku, który kiedyś służył jej i Michaelowi na nocki przy jeziorze. Tylko, że nie mogłaby tam długo siedzieć. Jej mama by ją zamordowała. Chyba że...
Maya: Mamo, nocuję dziś u Valencii. Mogę?
Mama: Ok, ale nie wracaj późno. Jutro jadę, masz zająć się domem.
Maya: Dobra, dzięki.

Poszła w stronę jeziora. Czuła się taka samotna... W domku od razu zasnęła.
Obudziła się o 2:38 w nocy. Miała 9 nieodebranych połączeń i 11 nowych wiadomości
Valencia: Jak się czujesz?
Michael: To na pewno to? Nie wyglądałaś na chorą tylko na załamaną... Może nie chciałaś przy niej mi powiedzieć, coś się stało? Mama?
Valencia: Lepiej?
Valencia: Halo! Czemu nie odpisujesz?
Michael: Jesteś?
Valencia: Zasnęłaś czy co?
Michael: Martwię się, odbierz!
Michael: Obraziłaś się?
Michael: Śpisz?
Valencia: Dobranoc. :*
Michael: Jak wstaniesz to oddzwoń...

Odpisała im obojgu to samo: Zasnęłam, przepraszam.
Postanowiła oddzwonić do Michaela. Zazwyczaj nie spał w wakacje do około 4, 5 w nocy. Odbierze.
Zadzwoniła.
//
 - Halo? Maya? Jak tam samopoczucie? - zapytał Michael zatroskanym głosem. Maya mimo tego, że czuła się okropnie, na dźwięk jego głosu uśmiechnęła się do siebie.
 - Świetnie. Wyspałam się. Jest dużo lepiej. - skłamała.
 - Ulżyło mi. Chcesz iść jutro do kina ze mną i Natalią?
 "Tak, i patrzeć z boku jak się obściskujecie, słuchać czułych słówek, ranić samą siebie będąc tam z wami." Powiedziała do siebie w myślach. Do niego się nie odezwała. Rozłączyła się i udała, że zasięg jej padł.
 Pierwszy raz się tak poczuła.
 Pustka.
 Ale to minie.
 To tylko chłopak.
Tak.. T y l k o...