czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 3.

*Maya*
 Podeszła do dziewczyny, już wiedziała kim ona jest.
 - Caroline? Co ty tutaj tak sama robisz? - zapytała. Usiadła obok i spojrzała na twarz znajomej. Miała czerwone oczy, pewnie płakała. - Coś się stało?
 - Boże, Maya... - rudowłosa dziewczyna rozpłakała się mocno i przytuliła Mayę. - Ja nie wierzę w to wszystko! Nagle nie ma nikogo, komu mogę o tym powiedzieć! Mogę Ci zaufać? Musi ktoś wiedzieć, bo chyba wybuchnę...
 - Słowo. Przysięgam, że możesz mieć do mnie zaufanie. Więc, mów, co się dzieje? - błagała.
 - No więc... Jestem zakochana w Carlu, ale miałam chłopaka Johna. Nie chciałam z nim być, on wiedział, że kocham kogoś innego, ale mnie szantażował, że jak z nim nie będę, to on się zabije. Tak, był chory psychicznie. Siedział w psychiatryku, ale z niego wyszedł i jedynie odwiedzał psychiatrę. Zmuszał mnie do związku z nim, nie podobało mi się to, ale nie chciałam mieć nikogo na sumieniu. Molestował mnie... i pewnego dnia, gdy miałam iść do niego do domu, jak zwykle zamknął drzwi od swojego pokoju na klucz. Przyznam się, że się go bałam. Był zdolny do wszystkiego. W pewnym momencie wziął żyletkę i przy mnie podciął sobie żyły. Spanikowałam. Zamiast pomóc, wezwać pogotowie, szybko znalazłam klucz i uciekłam do domu. Niedługo po tym się wykrwawił i umarł. Ciągle mi się śni. Obwiniam siebie, powinnam była zareagować, a nie uciekać! Jestem beznadziejna, to ja powinnam umrzeć, zamiast patrzeć jak John umiera... - zaczęła krzyczeć i płakać. Maya nie wiedziała co powiedzieć, więc po prostu ją przytuliła.
 - Nie mam pojęcia co zrobiłabym na Twoim miejscu, ale... Jestem przy Tobie. Nie będziesz nigdy więcej sama. Rozumiesz? - Caroline objęła Mayę jeszcze mocniej.
*Michael*
 Nie miał ochoty na to całe kino. Chciał wiedzieć o co chodzi Mai i dlaczego się tak dziwnie ostatnio zachowuje. Całe szczęście wiedział, gdzie ona może być. Domek na plaży, lub sama plaża. Odwołał kino z Naty, za co się wściekła i nie odzywa się do niego przez ostatnie dwie godziny, mimo prób skontaktowania się z nią. Jednak nie było mu przykro. Bardziej zależało mu na osobie, którą kochał, więc był już w kierunku nad jezioro. Z daleka widział już wracającą Mayę, a więc jednak. Szła, jakaś smutna. Schował się za domkiem za rogiem, aby przeszła obok, żeby mógł ją przytulić od tyłu. Jak pomyślał, tak zrobił. Maya odskoczyła na początku, a później widząc Michaela przytuliła go mocno i przeprosiła.
 - Za co mnie przepraszasz? Nie rozumiem... Chyba ja powinienem to zrobić. - zdziwił się.
 - Za to, że Cię olewałam. Powinnam była bardziej docenić Twoje starania. Przepraszam. - popłakała się. - Nie chcę Cię stracić, Michael. Zależy mi na Tobie jak na nikim innym.
 - Poczekaj. Coś się stało, że nagle to mówisz? - zmarszczył czoło, odsuwając się i patrząc na nią.
 - Poczułam taką potrzebę, po prostu, okej? Chyba nie zrobiłam nic złego, prawda? - zapytała.
 - Przeciwnie. Też mi zależy, Maya. Ja... przepraszam. Nie powinienem tak robić. Co ja sobie wyobrażam? Wmawiam sobie, że kocham Naty i z nią jestem, dobra dziewczyna, ale... Ja kompletnie nic do niej nie czuję, Maya. Kocham Ciebie. Rozumiem, jeśli nie czujesz tego samego, ale w końcu musiałem Ci o tym powiedzieć, prawda? Mam tylko nadzieję, że Cię do siebie nie zniechęciłem. - zamknął oczy i puścił Mayę, gotowy na wszystko. Jednak nic złego, czego się spodziewał się nie stało. Maya podeszła i go pocałowała. Trwało to długo, bo oboje nie chcieli tego kończyć. Gdy oderwali się od siebie, dziewczyna spojrzała na niego, zakryła dłonią usta, zrobiła krok w tył i zawahała się. Stała tak przez chwilę, po czym odwróciła się i pobiegła w stronę domu. Michael nie zrozumiał tego, co się właśnie stało. Oblizał usta i westchnął. Chciał biec za nią, ale byłoby gorzej. Może potrzebuje czasu? Załóżmy, że właśnie tak jest.
 Postanowił osobiście pójść do Natalie i powiedzieć jej, wyjaśnić jej sytuację. Nie może być z kimś, kogo nie kocha. Nie może się zmuszać do miłości. Ma tylko jedną osobę w swoim sercu i jest nią Maya. Nie chciał ranić Naty, ale wiedział, że im dłużej by z nią to ciągnął, to bolałoby tylko mocniej, więc lepiej załatwić wszystko teraz, bo kiedyś będzie już za późno i nic nie uda mu się zrobić w kierunku jego wybranki. Nie będzie mógł zaznać tego szczęścia, a teraz ma okazję do pokazania jak bardzo mu zależy.
*Maya*
 Poczuła się głupio, dosłownie uciekając od Michaela, ale nie mogła wtedy niczego innego zrobić. Co ona sobie w ogóle wyobraziła, odpowiadając mu pocałunkiem? Co ON sobie wyobrażał, mówiąc jej takie rzeczy tak późno?! Zdradził Natalie. Dla niej w dodatku. Wszystko jej się pomieszało i się zgubiła. Dlaczego to ukrywał, podczas, gdy ona cały czas właśnie na to liczyła? Gdyby wiedziała wcześniej, teraz siedzieli by obok siebie u niego lub u niej w domu, spędzając razem czas jako para, nie przyjaciele. Teraz musi sobie to wszystko przemyśleć. Jest gotowy dla niej zranić Naty? Nie chciało jej się w to wierzyć, ale przypomniało jej się, że miał być z nią w kinie, a zamiast tego spotkał się z nią, więc... Natalie, znając jej charakter, musiała się na niego za to wkurzyć. No cóż, przejdzie jej i będą dalej tworzyć związek. Chyba. Bo Maya nie miała zamiaru się nigdzie wpierdzielać i psuć relacji innych.
 Gdy już była obok domu, postanowiła zadzwonić do Valencii. Dzwoniła kilka razy, ale za każdym razem odbierała jej poczta głosowa. Co się dzieje? Zastanawiała się i te myśli jej nie dawały spokoju. Postanowiła więc przyjść do przyjaciółki sama. Poprawiła włosy i już miała zadzwonić do drzwi, gdy nagle zobaczyła coś, a raczej kogoś przy drzewie. Nie jedną osobę. Dwie osoby. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i... uciekła. Jutro wszystko musi sobie wyjaśnić i z nim, i z nią, jednak trochę bardziej z nią...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz